zanieczyszczeń wody
Katalog znalezionych frazArchiwum
- zanieczyszcenia środowiska naturalnego
- zanieczyszczeń środowiska w Polsce
- zanieczyszczeń powietrza w Polsce
- zanieczyszczenia środowiska naturalnego
- zaniechane inwestycje
- zaniecyszczenia powietrza
- zaniecyszczenia ziemi
- zanieczszczenia powietrza
- zanieczyczenia powietrza
- zanieczysczenie atmosferyczne
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- cheetah-girl.keep.pl
Widzisz odpowiedzi znalezione dla frazy: zanieczyszczeń wody
Temat: Dieta w sportach ekstremalnych
| IMO ideologia w diecie jest, hmmm... śmieszna? irracjonalna?
niepotrzebna?
| niepraktyczna? do niczego nie prowadzi?
| Dlatego nie jestem zwolennikiem ideologów dietetycznych.
Ideologia (za wiem.onet.pl):
"zbiór idei, poglądów i przekonań opisujących rzeczywistość oraz
zawierających
jej ocenę i zasady postępowania grup, ruchów społecznych i partii
politycznych.
Ideologia tworzy obraz świata istniejącego i prezentuje wizję
przyszłości."
Wydaje Ci się, że te normy którymi Ty się posługujesz, to jest
rzeczywistość,
natomiast normy innych osób to ideologia. No i niestety muszę Cię
wyprowadzić
z błędu. To że Twoja ideologia jest bardziej popularna i ją przyjmujesz
bez
analizy nie czyni jeszcze z niej rzeczywistości.
Chyba jednak ta definicja jest nieco dziurawa?
Rzeczywistość to jedno, a cele, przekonania, ideologie czy normy to co
innego.
Np chcę być zdrowy i dlatego staram się dobrze odżywiać. Czy to ideologia?
Nie w moim rozumieniu tego słowa, także nie w rozumieniu potocznym. Wg
przytoczonej definicji powyższe chęci nie mogą być ideologią, ponieważ nie
zawierają zasad postępowania grup ale pewne motywy pojedynczej osoby. Nie
zachodzi tutaj organizowanie i definiowanie zasad grupy ruchu lub partii,
które jest nieodzowne do spełnienia założeń ww definicji.
Dlatego powyższe nie jest zgodne z przytoczoną przez Ciebie definicji
ideologii.
Co innego niejedzenie kaszanki z powodów ideologicznych przez Jehowych to
już jest ideologia. Mamy u świadków zbiór idei, jak również ocenę i zasady
postępowania.
Twoja aktualna dieta też wynika z ideologii, jaką świadomie lub
nieświadomie
przyjąłeś. Chcesz być zdrowy, podobać się kobietom, mieć sprawnie
działający
mózg i ciało, mieć więcej pieniędzy od innych itd. Te wszystkie potrzeby
narodziły się w Tobie, na skutek potrzeb czysto fizjologicznych jak i tych
które przekazała Ci rodzina, społeczeństwo, kultura.
Ale to nie jest ideologia, ani wg przytoczonej definicji, ani wg potocznego
znaczenia tego słowa.
To są cele, poglądy czy też potrzeby. Nie ideologia.
Wegetarianizm/weganizm wcale nie jest taki głupi jak to się wydaje.
Nie wiem czy się orientujesz, że zanieczyszczenie wody, którą
tak lubisz to w dużej mierze sprawka przemysłu mięsnego.
Eeee, tam. Teoria spiskowa wegetarian. Zdaniem optymalnych pewnie jest to
winą przemysłu zbożowego.
Powiem Ci z własnego podwórka. Jeziora, w których nurkuję są zanieczyszczone
nawozami używanymi do posypywania pól uprawnych np pszenicy na chlebek.
Nadmierna ilość nawozów w jeziorach powoduje nadmierny rozrost glonów, brak
światła w głębszych partiach wody i umieranie głębiej położonych roślin, a w
konsekwencji gnicie jeziora. Gdzie tu widzisz przemysł mięsny???? Ja widzę
tylko działania wegetarian. :-)
Świat jest całością i czasami warto tak na niego spojrzeć.
Ale czy koniecznie z Twojego punktu widzenia???
Temat: Dieta w sportach ekstremalnych
Użytkownik Jan Werbiński <jan@fotojw.comw wiadomości do grup
dyskusyjnych napisał:bdac7b$pa@nemesis.news.tpi.pl...
[...]
| Nie wydaje Ci się, że przytoczone argumenty konsekwentnie wałkowane
dalej
| nie prowadzą do niczego?
Prowadzą do lepszego zrozumienia, ale wole wyciąć bo widzę, że
nie lubisz filozofii i nic z tego nie będzie. Jeśli źle Cię oceniłem to
chętnie wrócę, bo moim zdaniem ma to związek z tematem grupy.
Bardzo lubię filozofię. Niesłychanie mnie to interesuje. Dlatego wiem, że
filozofia stawia wiele pytań ale niewiele odpowiedzi.
Przykłady ślepych uliczek: wpływ środowiska vs. wewnętrzne sterowanie (w
sumie także psychologia), dowód na istnienie Boga, etyka (temat rzeka).
Ok skupmy się na konkretach:
| 1. Nawozem są również odprowadzane do rzek odchody zwierzęce.
| Równieżl. Ich brak niewiele zmieni.
Pisałem Ci wcześniej, że odchody zwierzęce to jedno z największych
zanieczyszczeń naszej wody (powtarzam że jak chcesz konkretne dane to
je zdobędę ale to wymaga trochę czasu). Czy Ty nie widzisz związku?
Przed wynalezieniem nawozów sztucznych głównym nawozem był tzw.
gnój. Teraz staje się on pomału wypierany przez łatwiejsze do użycia
nawozy, szczególnie w rolnictwie wielkoobszarowym. Odchody zwierzęce
stają się odpadem. Kolejnym trucicielem jest przemysł mięsny i mleczarski,
które potrzebują duże ilości wody.
Skup się. Rozrost GLONÓW wynika z dużej ilości spływających Z PÓL NAWOZÓW
SZTUCZNYCH. Czy widzisz w tym łancuchu zjawisk jakiekolwiek zwierzę?
Z tego, co piszesz, to zwierzęta są nawet potrzebne ponieważ wytwarzają
gnój.
| 2. Większość zbóż uprawiana jest na paszę. Zwierzęta, pomijając
| nawet kwestię etyczne, nie są zbyt wydajnymi 'producentami' żywności.
| A jesli nawet, to jakie znaczenie ma dla kogo?
Twierdzisz że zanieczyszczenie jeziora w którym nurkujesz jest spowodowana
intensywną uprawą roślin. Ja Ci tłumaczę, że większa część tych roślin
jest uprawiana na paszę którą odzyskujemy w przypadku białka
w stosunku 1/8 a kalorii 1/21 (JJ).
To nie ma znaczenia. Gdyby nie były uprawiane na paszę, to były by uprawiane
na zboża,warzywa czy owoce. Tak samo trzeba nawozić. Argument się redukuje.
| 3. W kwestii zbóż paszowych nasze normy są mniej rygorystyczne.
| Gdy rośliny stają się bezpośrednim pokarmem stawiamy im
| wyższe wymagania, chętniej widzimy takie z upraw biodynamicznych
| i ekologicznych, bez nadmiernego nawożenia, bez chemii.
| Gadanie.
Obniżasz loty. Czego nie rozumiesz w powyższym?
Zbyt daleko odbiega od tematu. Tak daleko, że praktycznie nie ma zwiazku.
| Faktem jest że uprawa roślin jest głównym winowajcą zanieczyszczenia
jeziora
| w Niesulicach, gdzie w niedzielę próbowałem zanurkować. Gadaj co chcesz
ale
| wyraźnie naciągasz fakty i dopasowujesz do swojego światopoglądu.
I to jest dyskusja Twoim zdaniem?
Podałem Ci w 3 punktach jaki związek ma bezsensowne męczenie zwierząt
z zanieczyszczeniem które uderza w Twoje hobby. To co zjadasz 'wraca'
A ja podałem w 3 punktach dlaczego to nie jest przyczyną zanieczyszczenia
wody w tym jeziorze. Alternatywy wegetariańskie nie zmieniłyby nic. Tak samo
trzeba nawozić.
do Ciebie w najmniej oczekiwany sposób ale ty starasz się tego nie
widzieć.
Próbujesz ograniczyć dietę do problemu ceramicznego (talerz i muszla)
ja próbuje uczynić Twoje spojrzenie szerszym. Uważam że masz potencjał
intelektualny aby to objąć i zamiast pisać konkurencyjne faq próbuje
przekonać autora istniejącego.
"Szerokość mojego spojrzenia" zamiast zawierać ideologiczne, niezwiązane z
wpływem na organizm ludzki atuty danej diety woli wykorzystać potencjał na
istotniejsze IMO i bardziej efektywne zadania i cele niestety niezwiązane z
dietą. :-)
| | Świat jest całością i czasami warto tak na niego spojrzeć.
| Ale czy koniecznie z Twojego punktu widzenia???
| Ja jestem gotowy na zmianę tego punktu, wystarczą mi argumenty.
| Jeśli mnie ktoś przekona to pójdę dalej, po co mam tkwić w błędzie?
| A jeśli tak naprawdę mi nie zależy i zamierzam bezczelnie tolerować Twój
| światopogląd?
| :-)
"Czuły punkt trolla rozpoznaje się po tym, że zaczyna pisać znacznie mniej
od
swoich rozmówców i jest wyraźnie niechętny rozwijaniu tematu." JW
Zgadza sie, ale nie zauważasz że kontekst jest zupełnie inny?
Temat: Wykolejenie w Swarzedzu
http://miasta.gazeta.pl/poznan/1,36001,3936187.html
Kaczki ofiarami katastrofy kolejowej pod Swarzędzem
Joanna Bosakowska
2007-02-21, ostatnia aktualizacja 2007-02-21 18:13
Już trzeci dzień trwa usuwanie skutków jednej z największych w ostatnich
latach katastrof ekologicznych w naszym regionie.
http://miasta.gazeta.pl/aliasy/mod/super_zoom.jsp?xx=3935851
W poniedziałek tuż przed północą w Swarzędzu wypadło z torów aż osiem
cystern, w których przewożony był mazut. Z dwóch z nich wylał się olej - w
sumie 70 ton. Do wypadku doszło na bocznym torze, niedaleko Skansenu
Pszczelarskiego.
Mazut zanieczyścił rowy melioracyjne i kanały burzowe - nimi przedostał się
do stawów na terenie skansenu. Straż pożarna ustawiła zapory, które
zatrzymały olej. - Zapory są szczelne, Jezioro Swarzędzkie nie jest
zagrożone - zapewnia Hanna Grunt, wielkopolski wojewódzki inspektor ochrony
środowiska. Ale nie ukrywa, że tak naprawdę o skutkach katastrofy wobec
przyrody będzie można mówić za kilka tygodni.
Wiadomo, że nie zostały zanieczyszczone wody podziemne. Niskie temperatury
spowodowały też, że mazut zgęstniał, więc nie przesiąka głęboko w glebę. Ale
i tak ziemia została zabrudzona, zniszczoną warstwę gleby trzeba będzie więc
usunąć, a na jej miejsce nawieźć nową. Zajmie się tym specjalistyczna firma
Prote, którą wynajęły PKP Polskie Linie Kolejowe.
We wtorek na miejscu katastrofy pracowało 54 strażaków, wczoraj zostało tam
jeszcze ok. 30 pracowników kolei i firmy Prote. Stawiali na tory wykolejone
cysterny, usuwali mazut - ręcznie i przy pomocy pomp. - Może to potrwać do
dziesięciu dni. Wszystko zależy od pogody. Gdy przyjdą mrozy, mazut stężeje
i trzeba będzie go odrywać ręcznie - mówi Zbigniew Wolny, rzecznik prasowy
oddziału regionalnego PLK. Wszystkie cysterny miały być zaś usunięte do dziś
rana.
Na miejscu jest też komisja, która bada przyczyny wypadku. Na wyniki trzeba
będzie poczekać miesiąc, a może nawet dłużej. - Być może trzeba będzie
przeprowadzić ekspertyzy materiałowe torowiska, wagonów, tak jak to miało
miejsce w przypadku katastrofy kolejowej w Miałach w 2001 r. - zaznacza
Wolny. Wówczas z wywróconych cystern wylało się 47 ton oleju napędowego.
Dopiero w listopadzie 2006 r. komisja orzekła, że przyczyną tamtej
katastrofy była ukryta wada szyn.
Wtorkowa katastrofa nie zagroziła ludziom ze Swarzędza. Jej ofiarami stały
się jednak kaczki krzyżówki, które korzystają ze stawów w skansenie.
Pływając po wodzie, brudzą się mazutem. - Szkoda ich - mówi pani Wiesia ze
skansenu, która wczoraj pomagała wyciągać zabrudzone olejem ptaki. Jedną
kaczkę udało się uratować już we wtorek. Zauważyli ją pracownicy pałacyku
Pod Lipami i po wyciągnięciu z wody zawieźli do poznańskiego nowego Zoo. W
środę w ten sposób uratowali kolejne cztery ptaki. - Kaczki musiały tu
przylecieć w nocy. W czasie wiosennych przelotów zatrzymują się na stawach,
by odpocząć czy napić się wody. Tym razem niestety wpadają w gęsty olej -
opowiada pracownik pałacyku Paweł Ławniczak, który wraz z Piotrem Plucińskim
ratował ptaki.
- Gdy wszedłem do pomieszczenia, w którym były zabrudzone kaczki, to aż mnie
odrzuciło, śmierdziało jak w petrochemii - wspomina Paweł Botko, lekarz
weterynarii z poznańskiego Zoo. - Jedną kaczkę trzeba prać nawet kilka
godzin.
Wczoraj kilku pielęgniarzy oczyszczało ptaki z mazutu. Nie było to łatwe,
olej był tak gęsty, że lepił się do gumowych rękawic. Do mycia kaczek
pracownicy ogrodu użyli mydła i płynu odtłuszczającego, takiego jak do mycia
naczyń. - Niestety, substancje ropopochodne wchłaniane są przez skórę, więc
jeszcze nie wiemy, jak duże spustoszenie w organizmach kaczek mógł
spowodować mazut. A i nie wszystkie posklejane pióra da się oczyścić, więc
myślę, że ptaki dojdą do siebie dopiero po przepierzeniu, gdy stare pióra
wylecą - mówi Botko. Kaczki zostaną przez ok. dwa tygodnie w Zoo. Potem będą
wypuszczone na wolność.
Temat: Telekinetyczna grzalka która nie tylko zagotowuje wode, ale równiez zamienia ja w "wode zycia" (JP)
On Feb 18, 4:26Â pm, "tornad" <twa@vp.plwrote:
...
Aby rownowaga nie byla zwichnieta przychylam sie do wniosku Wascianego i
proponuje komus, kto ma mozliwosc i jakas podstwawowa aparature, wykonanie tej
grzalki. Dobrze byloby miec tzw. falownik czyli generator pradu elektrycznego
o zmiennej czestotliwosci, wtedy dla kazdej konstrukcji mozna latwo dobrac
czestotliwosc, ze to wpadnie w rezonans. Przycinanie, strojenie tego do 50 Hz
byloby benedyktynska praca. Mozna to chyba rowniez "nastroic" na ktoras bliska
harmoniczna np 100 Hz, zapewne bez wiekszych szkod czy korzysci dla urzadzenia.
Ale najwazniejsza rzecza bedzie rzeczywiste a nie oparte o jeden przyklad
twierdzenie o tym, ze pijacy ten wywar zyja dluzej, Przypomina mi to zaraz
jedna teorii, ktora powiada, ze ten blizniak, Ufol czy inny, podrozujacy w
rakiecie bedzie zyl dluzej niz jego brat na Ziemi.
Nawet nie chodzi mi o badania laboratoryjne, ktorych wyniki, jak sie
przekonalem, zaleza czesto od osoby je wykonujacej. Moze jeszcze gdzies jaki
kon sie uchowal, on bylby najlepszym testem tej wody. Z dziecinstwa pamietam,
ze konie, a szczegolnie kobyly, sa baaardzo wybredne na czystosc wody, ktora
pija... One sie znaja na wodzie niejako instynktownie, chyba Wasc wie o czym
mysle.
A jestem nastawiony do tego, no troche nie ufnie (nie mylic a UFO) gdyz z
doswiadczenia, ktore moge poprzec dowodami, wiem ze czystosc i przydatnosc
wody do spozycia jest dosc istotna dla zdrowia. Wyobraz Wasc sobie, ze w
miejscowosci Nisko, gdzie urodzila sie moja matka, jest bardzo dziwna woda
gruntowa. Jesli nabierac ja wiadrem z klasycznej cembrowanej studni, jest
powiedzmy dobra. Ale z nowoczesnoscia i nowymi technologiami nie zawsze jest
tak jakbysmy tego chcieli. Moj daleki kuzyn wlasnie z Niska, wzbogacil sie byl
na tyle, ze zainstalowal w swoim domu wodociag, pompe, hydrofory i inne
bajery. I niech Wasc wierzy, zszedl po trzech latach tej wody picia. A jego
brat rok po nim. A jeszce mlode byly po 55 lat, tak okolo mieli. Nie
zwrocilbym na to uwagi, gdyby nie to, ze moja rodzona matka, ktora mieszkala
po sasiedzku czesto, z kurka zainstalowanego na zewnatrz tego domu, tej wody
za przyzwolenie kuzyna oczywiscie, sobie nalewala. Zeszla trzy lata pozniej w
wieku lat 60 na raka krwi (granulomatozis czy cos w tym rodzaju). Wtedy nieco
sie wqrwilem i te wode do badan dalem. I co sie okazalo? Woda miala
kilkakrotnie w stosunku do dopuszczalnych, przekroczone zawartosci zelaza i
manganu, wykryto tez slady olowiu i czegos tam jeszcze, rownie szkodliwego.
I teraz co ciekawe, dlaczego, jak ludziska te sama wode, z tych samych studni
pili jako czerpana wiadrem, to zyli po lat 80 - 90 a jak z wodociagu to
znacznie krocej? Jak mi Wasc na to pytanie poprawnie odpowiesz to mozemy
dyskusje kontynuowac nadal. Ufole Serpenty? A moze jednak brak podstawowej
wiedzy fizyki i chemii?
Pzdr.
Sugestie budowy grzalki bardzo ciekawe. A co do wody z Niska i jej
zanieczyszczen, to powodow moze byc tysiace. Jeden ktory wlasnie mi
przychodzi do glowy, to konfiguracja terenu ktora powoduje podziemne
pole elektryczne - to samo co gnebi rury cieplownicze i wodne. Moze
ono indukowac zjawiska powodujace zanieczyszczenia wody. Oczywiscie,
ja nie mam pojecia dlaczego owa woda z Niska jest zanieczyszczona.
Wszakze NIE dokonywalem jej badan. Jestem jednak pewien, ze jak
wszystko we wszechswiecie, rowniez i owe zanieczyszczenia daja sie
racjonalnie wytlumaczyc - potrzebny jest jedynie naukowiec z otwarta
glowa i dosteped do wymaganego sprzetu badawczego.
Powinienem tutaj tez dodac, ze chociaz uwazam ta smutna historie owej
wody za prawdopodobna, wcale nie traktuje jej jako absolutnie pewna i
faktycznie zaszla. Wszakze z doswiadczenia wiem, ze owe "serpenty",
"UFOle", "diably", czy jak je tam nazywac, lubia wymyslac takie
poruszajace nasze uczucia historyjki aby tym latwiej realizowac swoja
robote na Ziemi. Wszakze to niemal tego typu historyjka stanowi tlo
dla "wrobienia" i "oszustwa" ktore owe istoty usilowaly kiedys na mnie
zrealizowac - tyle ze je przylapalem a potem opisalem cala sprawe na
stronie "memorial_pl.htm".
Z totaliztycznym salutem,
Jan Pajak
Temat: Ile smrodu w kiełbasie
Ile smrodu w kiełbasie
Kennedy: "Kiedy opowiadam Polakom o Smithfieldzie, właścicielu
Animexu/Constaru, są zaskoczeni: amerykańska firma działała w taki sposób?! U
was panuje niepodważalna wiara w amerykański kapitalizm. Miłość narodu
polskiego do USA podwaja moją determinację. Nie pozwolę, by Smithfield
nadużywał tych uczuć.
Nie ma większego orędownika wolnorynkowego kapitalizmu niż ja sam. Jednak
firma nie można bogacić się, nie wzbogacając jednocześnie społeczności
lokalnych i całego społeczeństwa. A Smithfield będzie próbował wzbogacić się
kosztem Polski, kosztem waszych rolników i społeczności wiejskich. I osiągnie
ten cel, unikając reguł wolnego rynku, a także zmuszając was do pokrycia
kosztów zanieczyszczenia wody i powietrza, powiększając bezrobocie, trując
sąsiadów, obniżając wartość ich domów i ziemi.
Smithfieldowi nie jest potrzebny kapitalizm wolnorynkowy - on pragnie
korporacyjnego monopolu. I użyje swego ogromnego bogactwa, by poprzez wpływy
wśród urzędników rządowych ów monopol zdobyć.
W Polsce koncern kroczy tą samą drogą, która przyniosła mu "sukces" w USA.
Najpierw nabył wielkie rzeźnie, potem przekonał do zamykania małych zakładów.
Wkrótce będzie wielkim posiadaczem polskiego rolnictwa, a rolnicy - sól
polskiej kultury i demokracji - będą pozbawieni ziemi.
Tak niedawno Polacy z wielkim poświęceniem obalili komunistyczną tyranię.
Chcę do was gorąco zaapelować: nie zgódźcie się na równie bezlitosną tyranię
korporacyjnych monopoli. Polska nigdy nie poddawała się obcym inwazjom, opór
potrzebny jest również dziś. Jeżeli Smithfield zwycięży, nie zrozumiecie
ogromu waszej klęski aż do chwili, kiedy będzie nieodwracalna.
Dziś Polska usiłuje dostosować się do zachodniego systemu korporacyjnego
rolnictwa. Proponuję inne rozwiązanie. Zamiast ślepo kopiować systemy, które
zbankrutowały w USA i Europie, wylansujcie swoje walory. Wasze mięso smakuje
lepiej niż produkty z "fabryk świń". Polska kiełbasa słynie na cały świat.
Konsument będzie zadowolony, że mięso pochodzi od zwierzęcia, które hodowano
w sposób humanitarny, nie niszcząc środowiska i gospodarstw rodzinnych. Że to
mięso nie zawiera hormonów, antybiotyków i środków chemicznych.
Owszem, dobrej jakości mięso jest droższe od mięsa z chowu przemysłowego. Ale
temu się da zaradzić poprzez odpowiednie etykietowanie. W USA stan Vermont
zareklamował się jako miejsce produkcji zdrowej żywności. Dziś mleko z
Vermont sprzedaje się tak szybko, że sklepy mają problemy z ciągłością
dostaw. Wytwórnie serów i lodów przeniosły się do tego stanu, bo
nazwa "Vermont" kojarzy się z czystością produktu.
Podobnie Kolumbijczycy wylansowali "Café de Colombia". To ubogi kraj z
setkami tysięcy drobnych rolników. Jednak rząd, zamiast wspierać korporacje,
postanowił bronić własnych chłopów, prowadząc kampanię reklamową kawy z
małych gospodarstw. W rezultacie popyt gwałtownie wzrósł, tamtejsi
plantatorzy uzyskują ceny nawet o 20 proc. wyższe od konkurencji. Prawdę
mówiąc, kolumbijska kawa wcale nie musi być lepsza - to kampania promocyjna
zrobiła z niej kawę wyjątkową.
W USA wiele najlepszych restauracji już przestawiło się na wieprzowinę z
tradycyjnego chowu - nowojorskie "Gotham Grill", "Union Square
Café", "Savoy", kalifornijskie "Zuni Café" i "Chez Panisse"... Polska powinna
skorzystać z okazji i wylansować swoje marki. Napis "produkt polski" powinien
symbolizować najwyższą jakość.
Wyzwanie stojące przed Polską nie jest łatwe. Nie mam jednak najmniejszych
wątpliwości, że droga na skróty - podpisanie kontraktu ze Smithfieldem - nie
jest dobrym rozwiązaniem.
przeł. mkr
*Robert F. Kennedy jr. (ur. 1954) jest synem Roberta Kennedy'ego, kandydata
na prezydenta USA zamordowanego w 1968 r. Działacz ekologiczny - pisze
książki i artykuły w obronie środowiska, organizuje kampanie, pracuje też dla
Narodowej Rady Ochrony Zasobów Naturalnych. Pomagał Indianom w Ameryce
Północnej i Południowej w negocjacjach z rządami ich krajów. W 2001 r. trafił
na 30 dni do więzienia za wtargnięcie na poligon wojskowy na wyspie Vieques
(Puerto Rico), gdzie armia amerykańska testowała nowe pociski rakietowe.
Gazeta Wyborcza, 3.10.2003, Tekst Roberta Kennedy'ego publikujemy ze
skrótami.
Przejrzyj resztę odpowiedzi z wątku
Temat: Rycerze kontrewolucji. Spór o Darwina w Ameryce
> swiadcza tylko, ze w miare rozwoju zycia na Ziemi ogromna wiekszosc genow
> obecnych we wczesnych organizmach stala sie nieczynna i teraz stanowi wspolny
> bagaz wielu gatunkow. Obecne, tak wielkie roznice miedzy czlowiekiem i muszka
> sa wynikiem dzialania tylko stosunkowo niewielkiej liczby aktywnych genow.
> Podkreslam, niewielkiej w stosunku do wielkosci calego genowmu. Na pytanie, czy
z Twojej wypowiedzi wynika, że ewolucja polegała na wyłączaniu niepotrzebnych
genów z ogromnej początkowej puli;-) gdyby tak było, to raczej byłby to argument
(bo nie dowód) na rzecz kreacjonizmu;-)
ciekawy materiał o działaniu ewolucji dostarcza jezioro Wiktorii.
jest taka fajna książeczka "Wymarzone jezioro Darwina". Miałem okazję osobiście
rozmawiać też z jednym z naukowców zajmujących się ewolucją pielęgnic z tym
jeziorze, który był promotorem jednego z autorów tej książki.
to jest ciekawe jezioro, gdyż całkiem niedawno ( w skali geologicznej) wyschło.
w ciągu dość krótkiego czasu z kilku gatunków ryb wyewoluowało kilkaset
gatunków, w tym niektóre tak różnią się od siebie, że wydaje się to
nieprawdopodobne.
w latach 70 wpuszczono do tego jeziora okonia nilowego, co spowodowało zagładę
większości gatunków żyjących tam pielęgnic. do tego doszły jeszcze katadtrofy
ekologiczne, zanieczyszczenie wody...
w każdym razie, ryby wyławiane ostatnio są różne od ryb tych samych gatunków,
które łapano w latach 70. nastąpiły np. zmiany w budowie oka, itp.
można więc powiedzieć, że z jeziora tego ciągle wyławia się żywe dowody na to,
że ewolucja dalej działa;-)
jednak nawet to wszystko nie jest odpowiedzią na wszystko. ja rozumiem, jak na
skutek mutacji i selekcji mogła się pojawić długa szyja u żyrafy, albo te zmiany
ewolucyjne opisane u ryb z jeziora wiktorii. ale w dalszym ciągu nikt nie
wyjasnił mi, jak mógł się pojawić złożony organ, który oczywiście daje przewagę
ewolucyjną, ale pod warunkiem, że wszystkie jego części pojawiły się jednocześnie!
naprawdę, ponieważ jest to proces ciągły, to teoria ewolucji składa się niemal z
samych zaginionych ogniw;-)
cała ta dyskusja między kreacjonizmem a ewolucjonizmem niestety zeszła na poziom
wiary. Ewolucjonizm broni się bardzo skutecznie, jeśli zadać kilkanaście
wycinkowych pytań, jednak jeśli próbuje się traktować to jako ostateczną
odpowiedź na pytanie o pochodzenie życia, to staje się to raczej przekonanie
religijne, nie naukowe.
kiedyś w newsweeku był artykuł "religia dla ateistów" właśnie o ewolucjonizmie.
o ile dobrze zapamiętałem, było tam streszczenie tej teorii. i taka gadka, że
nie trzeba ksiąg objawionych, by mieć pogląd na świat i swoje w nim miejsce.
a przecież tak naprawdę to Odpowiedź na Wielkie Pytanie O życie, świat I W Ogóle
Wszystko brzmi "43". albo "42".
Przejrzyj resztę odpowiedzi z wątku
Temat: Czego chce Samoobrona
LEPPER zapomniał o świniach Smithfielda-Animexu?
Świńska sprawa Leppera
Robert Kennedy: Smithfield korumpuje
Korumpowanie polityków to od lat jeden z zarzutów stawianych koncernowi
Smithfield przez przeciwników. – Firma Smithfield, która kontroluje Animex,
korumpuje waszych polityków – mówił podczas zeszłorocznej wizyty w Polsce
Robert Kennedy. Według Kennedy’ego styl funkcjonowania korporacji przeczy
zasadom wolnego rynku. „Nie ma większego orędownika wolnorynkowego kapitalizmu
niż ja sam. Jednak firma nie może bogacić się, nie wzbogacając jednocześnie
społeczności lokalnych i całego społeczeństwa. A Smithfield będzie próbował
wzbogacić się kosztem Polski, kosztem waszych rolników i społeczności
wiejskich. I osiągnie ten cel, unikając reguł wolnego rynku, a także zmuszając
was do pokrycia kosztów zanieczyszczenia wody i powietrza, powiększając
bezrobocie, trując sąsiadów, obniżając wartość ich domów i ziemi.
„Smithfieldowi nie jest potrzebny kapitalizm wolnorynkowy – on pragnie
korporacyjnego monopolu. I użyje swego ogromnego bogactwa, by poprzez wpływy
wśród urzędników rządowych ów monopol zdobyć” – pisał Kennedy w „GW”. I podawał
przykłady takich działań:
„Smithfield wykorzystuje swe bogactwo, by kupować polityków. W Karolinie
Północnej koncern wciągnął w swe interesy senatora stanowego Wendella
Murphy’ego i senatora federalnego Launcha Fairclotha. Posłużył się
wyrafinowanymi technikami finansowania kampanii wyborczych. Opisała to
największa gazeta w Karolinie Północnej, Releigh News&Observer, za co
uhonorowano ją nagrodą Pulitzera”.
Polemizował z nim przedstawiciel Smithielda, Richard Poulson. Stwierdził, że w
Ameryce Kennedy przegrywa sprawy wniesione do sądu przeciwko Smithfieldowi. A
gdy chodzi o korumpowanie polityków, to dziennikarze „pisali nie o Smithfield
Foods, lecz o firmach Carrols Foods i Murhy Family Farm. Smithfield kupił te
spółki dopiero kilka lat później”.
Poulson powołał się na zainwestowane w Polsce pieniądze. Odezwali się także
zwolennicy inwestycji Smithfielda, którzy argumentowali, że jeśli sami nie
zaczniemy produkować przemysłowo taniego mięsa, to w efekcie – Polacy będą
kupować tanie mięso wyprodukowane w innych krajach. Zwracali też uwagę, że
Smithfield daje pracę rolnikom, którzy tuczą jego świnie.
Animex: Leppera przekonały argumenty
Ale Andrzej Lepper powiedział nam, że nie podziela argumentów Poulsona.
Twierdzi, że nadal jest przeciwnikiem Smithfielda, którego uważa za zagrożenie
dla polskich rolników i środowiska. Przypomnieliśmy mu, jak w czasie dawnych
protestów twierdził, że firma ta proponowała mu 1,5 mln dolarów łapówki. Lepper
bagatelizuje dziś sprawę:
– No była taka sytuacja, że ze strony pana Poulsona padło stwierdzenie, że
kampanie wyborcze dużo kosztują i możliwa jest pomoc koncernu dla Samoobrony –
powiedział nam. Stanowczo zaprzeczył jednak, że „dogadał się” z koncernem: – Z
nikim się nie dogadywałem, nie było żadnych układów między Samoobroną a
Smithfieldem. A ci, co nam zarzucają, że nic nie robimy, niech sami powiedzą,
co zrobili w tej sprawie.
Przyznał, że nie postuluje żadnych zmian w prawie utrudniających funkcjonowanie
fermom przemysłowym. – Mamy dobrą ustawę, trzeba tylko zacząć egzekwować prawo.
Także Smithfield zaprzecza, że kupił Leppera: – Nie posuwamy się do wręczania
łapówek, to nie nasze metody. A Samoobrona nadal jest naszym przeciwnikiem –
mówi Lidia Zalewska. – Ale wspieranie związków zawodowych nie jest zabronione.
Przyzna pani, że Samoobrona zaprzestała protestów skierowanych przeciwko wam? –
No i bardzo dobrze. Widać pana Leppera przekonały nasze argumenty – odparła
Zalewska.
Piotr Lisiewicz
66.249.93.104/search?q=cache:gdxRGBmV09AJ:kiosk.onet.pl/art.html%3FNA%3D4%26ITEM%3D1154945%26KAT%3D237+%C5%9Awi%C5%
84ska+Leppera&hl=pl&gl=pl&ct=clnk&cd=1&lr=lang_pl
Przejrzyj resztę odpowiedzi z wątku
Temat: oczka wodne
Tak jak już pisałem w jednym z wątków, podstawowym warunkiem utrzymania w
zbiorniku czystej i klarownej wody jest równowaga między żyjącymi w niej
organizmami. Gdy coś występuje w nadmiarze, równowaga ta jest zachwiana, a
wynikiem tego jest najczęściej mętnienie wody. Najgroźniejszym związanym z tym
problemem jest brak tlenu. Pierwsza rzecz to odpowiednia ilość roślin zwykle
zalecane jest że na 1 m2 powierzchni wody powinno się posadzić od 3 do 5
sztuk. Na czystość wody największy wpływ na roślinność przybrzeżna tatarak,
trzcina, oczeret jeziorny, i takie gatunki które zatrzymują zanieczyszczenia na
liściach lub korzeniach pływacz, rdest salwinia, osoka aloesowata, moczarka
kanadyjska,. Rośliny to nie tylko czysta woda, ale i tlen, najwięcej dostarcza
go moczarka kanadyjska. Na rozwój glonów ma również wpływ nasłonecznienie
zbiornika ( nie powinno być zbyt duże) oraz skład chemiczny wody. Chcąc się
pozbyć glonów, sięgamy po środki chemiczne - algicydy. Preparaty te niszczą
glony, ale nie są obojętne dla roślin w zbiorniku stąd ich stosowanie powinno
być bardzo oszczędne. Największy wpływ na czystość wody ma zooplankton taki jak
oczliki czy rozwielitki, niestety jest on również ulubionym pokarmem ryb.
Dobrze przyczyniają się do czyszczenia także małże oraz skąposzczety takie jak
rureczniki. Powodują ruch wody a co za tym idzie leprze jej dotlenienie oraz
filtrację.
Na zmętnienie wody największy wpływ oprócz słonecznego miejsca maja ryby. Ich
odchody, bowiem pochłaniają podczas rozkładu ogromne ilości tlenu oraz
przyczyniają się do zanieczyszczania zbiornika związkami powodującymi gwałtowny
rozwój glonów. Ilość ryb w jeziorku jest wiec ograniczona i wynosi w
przybliżeniu dwie 10 centymetrowe ryby na 1m2 powierzchni wody. Należy również
uważać aby nie przekarmiać ryb! Wiosną i jesienią karmimy je tylko w cieple
dni, latem najwyżej raz dziennie a jesienią stopniowo wraz ze spadkiem
temperatury ograniczmy karmienie. Zimą nie karmimy ich wcale.
Oczywiście ten krótki list nie wyczerpuje nawet w połowie wszystkich zaleceń
pielęgnacyjnych. Niestety wytworzenie się równowagi biologicznej w zbiorniku
wymaga nie tylko przestrzegania wskazówek pielęgnacyjnych, ale także dużego
wyczucia. Nawet jednowyrazowe przekarmienie ryb może spowodować gwałtowny
rozwój bakteryjny i zanieczyszczenie wody.
Ogromną pomocą są tu filtry zewnętrzne. Duże urządzenia posiadające filtr
zawiesinowy oraz bakteryjny. Pozwalają one na o wiele łatwiejsze utrzymanie
nawet niewielkiego oczka wodnego w idealnej czystości. Mozna rowniez stosować
zwykle filtry, ale ich skutecznośc jest znacznie mniejsza i wymagaja częstego
czyszczenia.
Pozdrowienia,
Jerzy Woźniak
Przejrzyj resztę odpowiedzi z wątku
Temat: wodomierze w budynkach mieszkalnych....
• Wystawianie rachunków za zużytą wodę.
• Analizę zużycia wody dla danego mieszkańca, bloku itp.
• Organizację procesu ponownej legalizacji wodomierzy poprzez wymianę na
nowe i zregenerowane.
Równolegle w najbliższym latach METRON wzbogaci system zdalnego odczytu wskazań
wodomierzy UZO o zintegrowane odczyty inkasenckie, w tym drogą radiową.
1. Podsumowanie
1. Ponad wszelką wątpliwość występują w budynkach takie zużycia wody na
potrzeby ogólne (przy założeniu 100% opomiarowania zasobów mieszkaniowych w
wodomierze mieszkaniowe i optymalnym doborze wodomierzy domowych), które nie
mają szans być pomierzone w innym miejscu niż na wodomierzu domowym, który
powinien zostać wykorzystany dodatkowo do kontroli strat wody w budynku. Tak
więc zastosowanie do rozliczeń jedynie wodomierzy mieszkaniowych wykreuje
problem rozliczenia tego zużycia wody.
2. Występująca w instalacji wodociągowej budynku część przecieków z
zaworów czerpalnych jest zbyt mała aby została ujawniona przez wirnikowe
wodomierze mieszkaniowe, jednak ich suma może być tak duża, że zostanie
ujawniona przez wodomierz domowy doprowadzając do kłopotów organizacyjnych w
sposobie rozliczeń.
3. Fałszywym byłoby stwierdzenie o nie przydatności wirnikowych wodomierzy
mieszkaniowych do rozliczeń zużycia wody, ponieważ w efekcie dyscyplinują one
właścicieli indywidualnych mieszkań do oszczędności wody, co jest celem
nadrzędnym opomiarowania zużycia wody.
Szacuje się, że w ostatnich 7 latach z samego faktu zainstalowania wodomierzy w
zasobach mieszkaniowych zużycie wody spadło o ponad 20% w porównaniu do roku
1990.
4. Wirnikowe wodomierze mieszkaniowe METRON typu JS o DN15 nie różnią się
pod względem parametrów metrologicznych od wyrobów firm konkurencyjnych,
spełniając wymagania norm PN-ISO4064 w klasie metrologicznej A i B, posiadając
jednocześnie wiele unikalnych walorów eksploatacyjnych, jak np.: odporność na
twardą wodę i zanieczyszczenia wody drobinami piasku, zabezpieczenie
ograniczające skutki zamarznięcia wody w wodomierzu, hermetyczne liczydło
odporne na zaparowanie, zwiększoną odporność na uderzenia hydrodynamiczne, co
jest niebagatelne w zestawieniu ze stanem technicznym krajowych instalacji
wodociągowych oraz jakością dostarczanej wody.
Jedynie wodomierze klasy C (typu puszkowego) są w stanie zmierzyć najmniejsze
przecieki. Jednakże wodomierze tego typu ze względu na złożoność konstrukcji są
około 8-krotnie droższe od wodomierzy wirnikowych klasy A i B.
5. Problem sposobu rozliczeń zużycia wody nie leży po stronie ułomności
wirnikowych wodomierzy mieszkaniowych, a kompromisu pomiędzy kosztami
opomiarowania, a celem nadrzędnym - oszczędnością wody.
Sadzę że firma METRON Sp.zoo wyjaśniła wszystko w temacie liczniki ....wody.
Pozdrawiam. Przejrzyj resztę odpowiedzi z wątku
Temat: Polscy rolnicy nie potrzebują Unii?
Ślepa wiara Polaków w amerykański kapitalizm
Kiedy opowiadam Polakom o Smithfieldzie, są zaskoczeni: amerykańska firma
działała w taki sposób?! U was panuje niepodważalna wiara w amerykański
kapitalizm. Miłość narodu polskiego do USA podwaja moją determinację. Nie
pozwolę, by Smithfield nadużywał tych uczuć.
Nie ma większego orędownika wolnorynkowego kapitalizmu niż ja sam. Jednak firma
nie można bogacić się, nie wzbogacając jednocześnie społeczności lokalnych i
całego społeczeństwa. A Smithfield będzie próbował wzbogacić się kosztem
Polski, kosztem waszych rolników i społeczności wiejskich. I osiągnie ten cel,
unikając reguł wolnego rynku, a także zmuszając was do pokrycia kosztów
zanieczyszczenia wody i powietrza, powiększając bezrobocie, trując sąsiadów,
obniżając wartość ich domów i ziemi.
Smithfieldowi nie jest potrzebny kapitalizm wolnorynkowy - on pragnie
korporacyjnego monopolu. I użyje swego ogromnego bogactwa, by poprzez wpływy
wśród urzędników rządowych ów monopol zdobyć.
W Polsce koncern kroczy tą samą drogą, która przyniosła mu "sukces" w USA.
Najpierw nabył wielkie rzeźnie, potem przekonał do zamykania małych zakładów.
Wkrótce będzie wielkim posiadaczem polskiego rolnictwa, a rolnicy - sól
polskiej kultury i demokracji - będą pozbawieni ziemi.
Tak niedawno Polacy z wielkim poświęceniem obalili komunistyczną tyranię. Chcę
do was gorąco zaapelować: nie zgódźcie się na równie bezlitosną tyranię
korporacyjnych monopoli. Polska nigdy nie poddawała się obcym inwazjom, opór
potrzebny jest również dziś. Jeżeli Smithfield zwycięży, nie zrozumiecie ogromu
waszej klęski aż do chwili, kiedy będzie nieodwracalna.
Dziś Polska usiłuje dostosować się do zachodniego systemu korporacyjnego
rolnictwa. Proponuję inne rozwiązanie. Zamiast ślepo kopiować systemy, które
zbankrutowały w USA i Europie, wylansujcie swoje walory. Wasze mięso smakuje
lepiej niż produkty z "fabryk świń". Polska kiełbasa słynie na cały świat.
Konsument będzie zadowolony, że mięso pochodzi od zwierzęcia, które hodowano w
sposób humanitarny, nie niszcząc środowiska i gospodarstw rodzinnych. Że to
mięso nie zawiera hormonów, antybiotyków i środków chemicznych.
Owszem, dobrej jakości mięso jest droższe od mięsa z chowu przemysłowego. Ale
temu się da zaradzić poprzez odpowiednie etykietowanie. W USA stan Vermont
zareklamował się jako miejsce produkcji zdrowej żywności. Dziś mleko z Vermont
sprzedaje się tak szybko, że sklepy mają problemy z ciągłością dostaw.
Wytwórnie serów i lodów przeniosły się do tego stanu, bo nazwa "Vermont"
kojarzy się z czystością produktu.
Podobnie Kolumbijczycy wylansowali "Café de Colombia". To ubogi kraj z setkami
tysięcy drobnych rolników. Jednak rząd, zamiast wspierać korporacje, postanowił
bronić własnych chłopów, prowadząc kampanię reklamową kawy z małych
gospodarstw. W rezultacie popyt gwałtownie wzrósł, tamtejsi plantatorzy
uzyskują ceny nawet o 20 proc. wyższe od konkurencji. Prawdę mówiąc,
kolumbijska kawa wcale nie musi być lepsza - to kampania promocyjna zrobiła z
niej kawę wyjątkową.
W USA wiele najlepszych restauracji już przestawiło się na wieprzowinę z
tradycyjnego chowu - nowojorskie "Gotham Grill", "Union Square Café", "Savoy",
kalifornijskie "Zuni Café" i "Chez Panisse"... Polska powinna skorzystać z
okazji i wylansować swoje marki. Napis "produkt polski" powinien symbolizować
najwyższą jakość.
Wyzwanie stojące przed Polską nie jest łatwe. Nie mam jednak najmniejszych
wątpliwości, że droga na skróty - podpisanie kontraktu ze Smithfieldem - nie
jest dobrym rozwiązaniem.
przeł. mkr
*Robert F. Kennedy jr. (ur. 1954) jest synem Roberta Kennedy'ego, kandydata na
prezydenta USA zamordowanego w 1968 r. Działacz ekologiczny - pisze książki i
artykuły w obronie środowiska, organizuje kampanie, pracuje też dla Narodowej
Rady Ochrony Zasobów Naturalnych. Pomagał Indianom w Ameryce Północnej i
Południowej w negocjacjach z rządami ich krajów. W 2001 r. trafił na 30 dni do
więzienia za wtargnięcie na poligon wojskowy na wyspie Vieques (Puerto Rico),
gdzie armia amerykańska testowała nowe pociski rakietowe.
www.gazeta.pl
Przejrzyj resztę odpowiedzi z wątku
Temat: Polacy i Francuzi gospodarczymi patriotami
Tyrania Monopoli - R. Kennedy dla Gazety Wyborczej
Tyrania monopoli
Robert Kennedy dla Gazety Wyborczej:
Kiedy opowiadam Polakom o Smithfieldzie, są zaskoczeni: amerykańska firma
działała w taki sposób?! U was panuje niepodważalna wiara w amerykański
kapitalizm. Miłość narodu polskiego do USA podwaja moją determinację. Nie
pozwolę, by Smithfield nadużywał tych uczuć.
Nie ma większego orędownika wolnorynkowego kapitalizmu niż ja sam. Jednak firma
nie można bogacić się, nie wzbogacając jednocześnie społeczności lokalnych i
całego społeczeństwa. A Smithfield będzie próbował wzbogacić się kosztem
Polski, kosztem waszych rolników i społeczności wiejskich. I osiągnie ten cel,
unikając reguł wolnego rynku, a także zmuszając was do pokrycia kosztów
zanieczyszczenia wody i powietrza, powiększając bezrobocie, trując sąsiadów,
obniżając wartość ich domów i ziemi.
Smithfieldowi nie jest potrzebny kapitalizm wolnorynkowy - on pragnie
korporacyjnego monopolu. I użyje swego ogromnego bogactwa, by poprzez wpływy
wśród urzędników rządowych ów monopol zdobyć.
W Polsce koncern kroczy tą samą drogą, która przyniosła mu "sukces" w USA.
Najpierw nabył wielkie rzeźnie, potem przekonał do zamykania małych zakładów.
Wkrótce będzie wielkim posiadaczem polskiego rolnictwa, a rolnicy - sól
polskiej kultury i demokracji - będą pozbawieni ziemi.
Tak niedawno Polacy z wielkim poświęceniem obalili komunistyczną tyranię. Chcę
do was gorąco zaapelować: nie zgódźcie się na równie bezlitosną tyranię
korporacyjnych monopoli. Polska nigdy nie poddawała się obcym inwazjom, opór
potrzebny jest również dziś. Jeżeli Smithfield zwycięży, nie zrozumiecie ogromu
waszej klęski aż do chwili, kiedy będzie nieodwracalna.
Dziś Polska usiłuje dostosować się do zachodniego systemu korporacyjnego
rolnictwa. Proponuję inne rozwiązanie. Zamiast ślepo kopiować systemy, które
zbankrutowały w USA i Europie, wylansujcie swoje walory. Wasze mięso smakuje
lepiej niż produkty z "fabryk świń". Polska kiełbasa słynie na cały świat.
Konsument będzie zadowolony, że mięso pochodzi od zwierzęcia, które hodowano w
sposób humanitarny, nie niszcząc środowiska i gospodarstw rodzinnych. Że to
mięso nie zawiera hormonów, antybiotyków i środków chemicznych.
Owszem, dobrej jakości mięso jest droższe od mięsa z chowu przemysłowego. Ale
temu się da zaradzić poprzez odpowiednie etykietowanie. W USA stan Vermont
zareklamował się jako miejsce produkcji zdrowej żywności. Dziś mleko z Vermont
sprzedaje się tak szybko, że sklepy mają problemy z ciągłością dostaw.
Wytwórnie serów i lodów przeniosły się do tego stanu, bo nazwa "Vermont"
kojarzy się z czystością produktu.
Podobnie Kolumbijczycy wylansowali "Café de Colombia". To ubogi kraj z setkami
tysięcy drobnych rolników. Jednak rząd, zamiast wspierać korporacje, postanowił
bronić własnych chłopów, prowadząc kampanię reklamową kawy z małych
gospodarstw. W rezultacie popyt gwałtownie wzrósł, tamtejsi plantatorzy
uzyskują ceny nawet o 20 proc. wyższe od konkurencji. Prawdę mówiąc,
kolumbijska kawa wcale nie musi być lepsza - to kampania promocyjna zrobiła z
niej kawę wyjątkową.
W USA wiele najlepszych restauracji już przestawiło się na wieprzowinę z
tradycyjnego chowu - nowojorskie "Gotham Grill", "Union Square Café", "Savoy",
kalifornijskie "Zuni Café" i "Chez Panisse"... Polska powinna skorzystać z
okazji i wylansować swoje marki. Napis "produkt polski" powinien symbolizować
najwyższą jakość.
Wyzwanie stojące przed Polską nie jest łatwe. Nie mam jednak najmniejszych
wątpliwości, że droga na skróty - podpisanie kontraktu ze Smithfieldem - nie
jest dobrym rozwiązaniem.
przeł. mkr
*Robert F. Kennedy jr. (ur. 1954) jest synem Roberta Kennedy'ego, kandydata na
prezydenta USA zamordowanego w 1968 r. Działacz ekologiczny - pisze książki i
artykuły w obronie środowiska, organizuje kampanie, pracuje też dla Narodowej
Rady Ochrony Zasobów Naturalnych. Pomagał Indianom w Ameryce Północnej i
Południowej w negocjacjach z rządami ich krajów. W 2001 r. trafił na 30 dni do
więzienia za wtargnięcie na poligon wojskowy na wyspie Vieques (Puerto Rico),
gdzie armia amerykańska testowała nowe pociski rakietowe.
Przejrzyj resztę odpowiedzi z wątku
Temat: poziom wody w szklance - eksperymencik
> Najlepiej zrobić taki eksperymnt wsypać kostki lodu (dość dużo) do szklanki i
> nalać tak dużo wody, żeby się zrobił menisk wypukły i co... oj wylało się, a
> nie powinno czemu?
Zalezy od tego jak bardzo wypukly byl ten menisk
zaraz po nalaniu wody.
>
> Otóż odpowiedź wydaje się banalna. Lodu wystaje tyle (ok 10%) o ile zwiększa
> się jego objętość podczas zamarzania. (Wynika to z tego, że masa H2O nie
> zmienia się przy zamrażaniu, więc ile zmieni się objętość tyle zmieni się
> gęstość, innymi słowy objętość zanurzonego lodu odpowiada objętości wody o
> takiej samej masie jaką ma cała kostka lodu)A dlaczego czasem eksperyment nie
> wychodzi. Bo w normalnie mrożonej wodzie często pozostają pęcherzyki
powietrza.
>
> Żeby eksperyment wyszedł prawie napewno trzeba mieć przeźroczystą jak szkło
> kostkę lodu, a nie taką białą od pęcherzyków powietrza (przegotowanie wody i
> wstawienie najpierw do lodówki a dopiero potem do zamrażalnika powinno pomóc -
> stopniowo i powoli zmrozić)
Tutaj dziala kilka czynnikow.
Po pierwsze na lod wystajacy ponad poziom menisku dziala
takze sila wyporu powietrza wiec lodu z wody wystaje nieco wiecej
niz wynkaloby to z roznicy miedzy jego gestoscia a gestoscia
wody w ktorej plywa.
Mozna sobie przeprowadzc eksperyment myslowy ile lodu by wystawalo gdyby
roznica gestosci miedzy nim a powietrzem byla 10 razy mniejsza niz
roznica gestosci miedzy niz a woda w ktorej plywa.
Wystawalo by go 10 razy wiecej objetosciowo niz plywaloby pod
powierzchnia menisku.
W takich warunkach gdy topnienie powoduje jedynie kilkuprocentowy wzrost
gestosci oczywistym by bylo ze poziom wody po stopieniu tego calego
lodu utrzymywanego glownie sila wyporu powietrza musi ulec zwiekszeniu
na koniec eksperymentu.
Mozna by to nawet sprobowac wykonac w praktyce uzywajc cieczy o gestosci nieco
wyzej od lodu ale znaczniej mniejszej od wody ktora z woda sie nie miesza.
Imnym waznym czynnikiem moze byc ksztalt lodu ktory wystaje ponad
powierzchnie wody, a dokladniej dlugosc jego linii brzegowej.
W tych miejscach woda bedzie silami miedzyczasteczkowymi zasysana na
powierzchnie lodu. W efekcie sredni poziom cieczy w naczyniu bedzie
wyzszy niz wskazywalby na to poziom menisku przy krawedzi naczynia.
Po stopieniu sie lodu ta naturalna drabinka znika i poziom menisku
musi sie podniesc by wyrownac do sredniego poziomu cieczy.
Nastepnym czynnikiem jest stalosc temperatury w calym naczyniu oraz
jej wartosc w chwili rozpoczecia eksperymentu.
Jesli poczatkowa temperatura jest mniejsza od 4 stopni C, to jej wzrost
w dolnych partiach naczynia bedzie powodowal zmniejszanie sie objetosci
wody i przeciwdzialal tym samym wylaniu sie wody z naczynia.
Gdy na dole naczynia temperatura jest wieksza niz 4 stoopnie, to wzrost
temperatury bedzie powodowal skutek przeciwny.
Oczywiscie te same uwagi odnosza sie do wody w gornej czesci naczynia
gdzie plywa lod, jednak tutaj mozna zalozyc ze przy prawidlowo
prowadzonym eksperymencie temperatura w czasie topnienia lodu bedzie
juz stala i bliska zeru stopni.
Gdybysmy lod wrzucili do wody o temperaturze pokojowej,to spadek jej
temperatury wywolany topnieniem lodu obnizalby poziom wody w naczyniu
i zwiekszal szanse na "udanie" sie eksperymentu.
Oczywiscie chyba najwazniejszym czynnikiem jest stopien wypuklosci
menisku w chwili rozpoczecia eksperymentu.
Po prostu wypukly nie jest rowny wypuklemu. Raz mozemy zostawic
wiekszy zapas raz mniejszy, a wielkosc menisku ktory sie jeszcze
"trzyma" bedzie pewnie zalezala tez od stopnia zanieczyszczenia wody
i jej skladu chemicznego: czy jest twarda czy miekka.
Nalezalo by miec zatem najlepiej dwa jednakowe naczynia
z podobna iloscia plywajacego lodu do ktorych
rownomiernie wkraplana bylaby woda az w jednym z nich poziom sie przeleje.
( Oczywiscie w chwile potem poziom ten powinien sie przelac w drugim
naczyniu co nalezaloby wczesniej sprawdzic eksperymentalnie )
Przejrzyj resztę odpowiedzi z wątku
Temat: Łososie wrócą do naszej kochanej Wisły?!
Łososie wrócą do naszej kochanej Wisły?!
W środę 27 kwietnia WWF, międzynarodowa organizacja ekologiczna rozpoczęła
odtwarzanie naturalnej populacji dzikiego łososia w Wiśle. Ryby te zniknęły z
największej polskiej rzeki na skutek budowy stopnia wodnego we Włocławku, a
także w efekcie zanieczyszczenia wody. Jeżeli projekt WWF się powiedzie i uda
się odtworzyć warunki potrzebne dla wędrówki ryb, łosoś, symbol czystej,
pełnej życia rzeki, powróci do Wisły i będzie się w niej znowu naturalnie
rozmnażać.
„Od środy rozpoczynamy pierwszy etap projektu przywracania populacji łososi.
Wpuścimy narybek w rejon naturalnych tarlisk, w dopływach Sanu, Raby i
Dunajca. Tam te dwu centymetrowe maleństwa będą dorastać aż osiągną wiek
odpowiedni do tego, aby wyruszyć w swoją podróż do morza. W Bałtyku pozostaną
przez trzy lata. Gdy już osiągną dojrzałość płciową rozpoczną swój powrót w
górę rzeki, na tarło. Zanim to się stanie, musimy udrożnić Wisłę i umożliwić
łososiom pokonanie zapory włocławskiej. Dlatego, we współpracy z Regionalnym
Zarządem Gospodarki Wodnej w Warszawie, chcemy zbudować skutecznie działającą
przepławkę na stopniu wodnym we Włocławku” – tłumaczy Kierownik Programu WWF,
Wody Śródlądowe Jacek Engel
Budowa przepławki w zaporze we Włocławku będzie w Polsce przedsięwzięciem
nowatorskim. Przygotowanie projektu technicznego, nad którym pracuje obecnie
WWF wraz z niemieckimi specjalistami, i wykonanie samego urządzenia potrwają
około 2 lat. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, budowa zakończy się więc
zanim łososie rozpoczną powrót w górę rzeki.
Restytucja łososia w Polsce prowadzona jest od połowy lat 90-tych, z
inicjatywy Instytutu Rybactwa Śródlądowego, przy wsparciu finansowym
Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi. Niestety, dotychczas stosowane metody
nie doprowadziły do stworzenia populacji, która mogłaby się sama rozmnażać. Do
rzeki wypuszczany jest nie narybek, który zapamiętuje miejsce swojego
dorastania w górze rzeki, ale dorosłe osobniki. A ponadto przegradzający Wisłę
stopień wodny sprawia, że dojrzałe ryby nie są w stanie wrócić do strumieni,
gdzie mogłyby odbyć tarło.
Dlatego WWF zaproponował rozwiązanie kompleksowe. Począwszy od wypuszczenia
przez nas narybku łososi, który zapamięta źródła Wisły jako miejsce swoich
narodzin i powróci tu na tarlisko, aż po udrożnienie rzeki i budowę skutecznie
działające przepławki we Włocławku.
Projekt odtworzenia populacji dziko żyjących łososi w Wiśle, to część większej
inicjatywy WWF mającej na celu ochronę polskich rzek. Jeszcze w połowie XX
wieku polskie rzeki pełne były ryb wędrownych. Co roku do Bałtyku spływało
kilkaset tysięcy łososi. Zanieczyszczenie i regulacja rzek, a przede wszystkim
budowa stopni wodnych sprawiły, że w końcu lat 80-tych wyginęły ostatnie,
polskie ryby wędrowne. Projekt WWF może to zmienić.
www.wwf.pl/ Przejrzyj resztę odpowiedzi z wątku
Strona 4 z 4 • Znaleziono 250 wypowiedzi • 1, 2, 3, 4